Panie burmistrzu, jakich inwestycji mogą się spodziewać w 2025 roku mieszkańcy Mokotowa?
- W perspektywie dłuższego czasu pracujemy nad wybudowaniem dwóch szkół na Mokotowie - na Siekierkach i Służewiu. W tym roku dalej skupiamy się nad wykupem gruntów pod placówkę na Siekierkach. Co do szkoły na Służewiu, która obecnie mieści się w dwóch budynkach, aktualnie przygotowujemy się do ogłoszenia konkursu na jej projekt. Istotne jest, że w jednym z pozostałych budynków planujemy, by docelowo znalazły swoje miejsce placówki pożytku publicznego, takie jak np. Ośrodek Pomocy Społecznej czy Urząd Stanu Cywilnego. Kolejna inwestycja to nowy budynek na terenie Ogrodu Jordanowskiego przy ulicy Odyńca 6, w którym, poza siedzibą ogrodu, znajdzie się miejsce dla Przedszkola Specjalnego nr 393 - ta placówka obecnie mieści się w pałacu przy ulicy Puławskiej 97.
Te trzy zadania są już ujęte w budżecie.
Ponadto w tym roku planujemy 40 innych zadań inwestycyjnych. Dodatkowo zamierzamy wykonać prawie drugie tyle remontów bieżących, wśród których znacząca liczba to roboty drogowe. Nie zapominamy również o nakładach na utrzymanie majątku komunalnego oraz placówek oświatowych. Wśród dużych zadań analizujemy wciąż budowę ulicy Noworacławickiej. Wiem, jej plany wywołują dyskusje, ale tu staramy się niczym nie zaskakiwać, ta droga w planach jest od dawna, teraz tylko chcielibyśmy jej kształt dostosować do obecnych wytycznych i standardów w zakresie zagospodarowania pasa drogowego.
A budowa ratusza dla Mokotowa nie jest w najbliższym czasie planowana? Ratusza, jako jednego miejsca, gdzie mieszkańcy mogliby załatwić wszystkie swoje sprawy.
- Chciałbym, aby ta inwestycja rozpoczęła się jak najszybciej. Nie jest to jednak tylko od nas - dzielnicy - zależne. No i trzeba pamiętać, że teraz koszt budowy ratusza to nakłady rzędu 250 do 300 milionów złotych. Zresztą, dziś w żadnej z pozostałych 17 dzielnic nie ma już budynku, który pomieściłby całą administrację samorządową. Natłok zadań, jakie spadają na samorządy jest tak duży, że wiele usług siłą rzeczy wychodzi i tak poza ratusz dzielnicowy.
Zarząd dzielnicy Mokotów przyjął plan gospodarowania nieruchomościami z pustostanami należącymi do miasta. Największa ich część została przeznaczona do sprzedaży. Czy dzielnica nie powinna raczej inwestować w posiadane już mieszkania?
- Sprzedaż dziś zdarza się sporadycznie. W skali miasta jest to około stu transakcji w roku, dokonywanych zresztą po głębokiej analizie przeprowadzonej przez Biuro Polityki Lokalowej. Najczęściej są to pojedyncze komunalne mieszkania w budynkach wspólnotowych, których utrzymywanie jest ekonomicznie nieuzasadnione. Sprzedaży mieszkań komunalnych ich lokatorom jaka miała miejsce np. w latach dziewięćdziesiątych obecnie nie ma, to zresztą decyzje ponaddzielnicowe, które zapadają na poziomie Rady Miasta Stołecznego Warszawy, choć chciałbym też zwrócić uwagę, że dużo pustostanów remontujemy - co roku jest to ponad 200 lokali. Tylko w 2024 roku na ten cel przeznaczyliśmy ponad 6,8 miliona złotych. Wydatki całkowite ponoszone przez Zakład Gospodarowania Nieruchomościami to druga pozycja w budżecie dzielnicy - blisko dwieście milionów złotych.
Dlaczego więc tak wiele lokali nadal stoi pustych?
- Możliwości remontowe. Duża część tych lokali znajduje się w starej, zabytkowej części Mokotowa, w budynkach sprzed 50-60 lat i wymagają gruntownego remontu, który musi zostać przeprowadzony zgodnie z przepisami. Żeby remontować, trzeba mieć często odpowiednie uzgodnienia z konserwatorem zabytków, odpowiednich fachowców i niemałe pieniądze. A dzisiaj widzimy dużą rozbieżność między oczekiwaniami finansowymi fachowców, a warunkami, jakie może zaproponować samorząd. Wydajemy pieniądz publiczny, zatem musimy go przysłowiowo dwa razy obejrzeć, a do tego dochodzi też procedura przetargowa. A tu raz uda się ją rozstrzygnąć, a raz nie, bo bywa i tak, że żadna firma się do przetargu nie zgłasza. Remontujemy zatem tyle, ile możemy.
A tymczasem deweloperzy zabudowują Mokotów. Są takie rejony, gdzie ulice nie są już w stanie pomieścić samochodów, podobnie jak istniejące parkingi. To rodzi protesty, takie jak choćby inwestycja przy ul. Postępu 2.
- Widać, że wiele osób chce mieszkać na Mokotowie. A tu, każdy inwestor, decydujący się na inwestycje, musi pamiętać o jej zgodności z przepisami. Są Miejscowe Plany Zagospodarowania Przestrzennego. Mokotów jest jedną ze starszych urbanistycznie dzielnic, która w dużej części ma już ukształtowany układ komunikacyjny. Nie wszędzie istnieje możliwość zmiany infrastruktury drogowej z uwagi na ścisłą zabudowę oraz obostrzenia konserwatora zabytków. Dotyczy to zwłaszcza Starego Mokotowa, Wierzbna, Służewca czy Służewia.
Na terenach takich jak Pod Skocznią czy na Siekierkach, nowy układ komunikacyjny powstaje zgodnie z zapisami miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Często jednak nowopowstające inwestycje niejednokrotnie bazują na funkcjonującej siatce drogowej, co spotyka się z dezaprobatą mieszkańców. Jednak każdorazowo dokładamy wszelkich starań, aby w efekcie końcowym naruszona przez inwestorów infrastruktura została odtworzona. Wszędzie tam, gdzie jest to możliwe inwestorzy mieszkaniowi ponoszą koszty przebudowy ulic i skrzyżowań. Służy to wszystkim mieszkańcom, przyszłym jak i obecnym.
Pamiętajmy, że mieszkamy w mieście i trzeba być świadomym, że miasto się zmienia. A doświadczam sytuacji, że mieszkańcy protestują przeciw nowym inwestycjom mieszkaniowym czy też drogowym na zasadzie, że my już tu mieszkamy i dlaczego powstaje coś nowego? Rodzi się pytanie: czy to znaczy, że ten, kto pierwszy kupił i zamieszkał ma prawo zabronić tego samego komuś innemu? Żyjemy w mieście, gdzie buduje się na podstawie przepisów, które regulują między innymi miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, które porządkują układ urbanistyczny miasta i są ogólnie dostępne.
Zgadzam się, że stworzenie takiego planu nie jest łatwe, bo jednym z etapów jest zbieranie uwag od mieszkańców, a te często są ze sobą sprzeczne. Jednak, jako dzielnica, jesteśmy tylko beneficjentami zapisów takiego planu i jako dzielnica pilnujemy, aby procesy inwestycyjne były zgodne z nimi, co zapewnia odpowiednie normy zabudowy i spójny układ komunikacyjny. Pamiętajmy też, że Mokotów jest w pewnym stopniu dzielnicą tranzytową i gdyby poruszający się po nim mieszkańcy przesiedli się z samochodów na komunikację miejską, byłoby, podejrzewam, mniej problemów. Mamy jednak swoje przyzwyczajenia, każdy z nas lubi żyć wygodnie, więc woli wsiąść w samochód, choćby potem przyszło mu stać w korkach; to nasza decyzja. A trzeba też pamiętać, że Warszawa ma najlepszą w Polsce komunikację publiczną.
Na ile lex developer daje miastu możliwość wywarcia wpływu, czy wręcz nacisku na inwestorów, żeby przyjmowali rozwiązania najbardziej pożądane - podziemne garaże, inwestycje w rozbudowę ulic?
- Jeśli chodzi o wykorzystywanie możliwości jakie daje ustawa lex deweloper, to z nich korzystamy. Przykładem jest budowa przez inwestora pierwszej w Polsce szkoły przy ul. Konstruktorskiej, która po oddaniu do użytkowania przejdzie w zasoby dzielnicy. Dziś pracujemy nad tym, aby ze środków prywatnych została także nowocześnie wyposażona. Ponadto ze środków inwestorów inwestycji nie drogowych rozpoczęła się przebudowa ulicy Bluszczańskiej, jak i powstał łącznik między ulicami Suwak i Cybernetyki pod ulicą Marynarską. Jak widać, tych działań finansowanych i realizowanych przez te podmioty jest dużo. A co ciekawe, nie zawsze zasadą jest, że inwestor finansuje tylko drogi w sąsiedztwie swojej inwestycji, czego przykładem jest lewoskręt z ul. Sikorskiego w ul. Pory.
Do władz miasta wiele organizacji pozarządowych od lat apeluje o zmiany na Puławskiej - żądają uspokojenia ruchu samochodów, wydzielenia ścieżki rowerowej, poszerzenia chodnika. Widzi pan na to szanse?
- Przebudowa ulicy Puławskiej to nie jest prosta sprawa, wie o tym dobrze jej zarządca, czyli Zarząd Dróg Miejskich. Dlatego chciałbym, żeby wszyscy użytkownicy ruchu, nie tylko ulicy Puławskiej, ale każdej innej, szanowali się nawzajem. Piesi, kierowcy, rowerzyści. Gdyby tak się stało, nie dyskutowalibyśmy dziś o ul. Puławskiej, bo każdy miałby na niej swoje miejsce i to bez specjalnych linii, barier czy innego oznakowania. Niestety mamy do czynienia z sytuacją, swoistego sporu ideologicznego. Jedni podnoszą, że miasto wyklucza pieszych oraz rowerzystów i wszystko jest robione dla samochodów, a drudzy dokładnie na odwrót, a żyjemy przecież w tym samym mieście.
Niestety, takie zachowania przenoszone na ulice przyczyniają się do niepotrzebnych spięć na drodze czy chodniku. A w wielu miejscach o ukształtowanym układzie drogowym trudno jest pogodzić wszystkich użytkowników ruchu. Pamiętajmy też o tym, że ul. Puławska to w dużej mierze lokale użytkowe ze zróżnicowanymi funkcjami w parterze. Ale czy to na ul. Puławskiej czy każdej innej przestrzeni, to zdrowy rozsądek i wzajemny szacunek wyeliminowałby wiele zdarzeń spornych.
Pozostając przy komunikacji; 3 lutego rusza na Mokotowie strefa płatnego parkowania. Jakie będą tego skutki?
- Jest to zadanie Zarządu Dróg Miejskich, który ją wprowadza, ale i mieszkańców, którzy zgłaszają postulaty rozszerzenia strefy. Moim zdaniem cała Warszawa powinna być objęta strefą płatnego parkowania. Mamy rozwiniętą komunikację miejską, na obrzeżach miasta, na przykład od strony lotniska, znajdują się parkingi, gdzie przyjezdni mogliby zostawiać samochody, a i kolej ma szereg połączeń lokalnych. Uważam, że strefa uporządkuje to, co dzieje się na ulicach, choć liczymy tu też na wsparcie służb porządkowych. Bardzo lubimy naszych gości, jednak zachęcamy do korzystania z komunikacji miejskiej.
Mam wrażenie, że mieszkańcy Mokotowa myślą o tym inaczej...
- Przepraszam, ale ja też jestem z Mokotowa. Tu się urodziłem i mieszkam, widzę jak się dzielnica zmienia i mam swoje zdanie, z którym nie każdy musi się zgadzać, ale to nie znaczy, że mam go nie wypowiadać. Pan pyta ja odpowiadam. Uważam, że strefa to szansa na przywrócenie ładu na ulicach, aczkolwiek widzę zagrożenie, że parkowanie może się przenieść na podwórka. I tu staramy się znaleźć jakieś rozwiązanie korzystając z doświadczeń innych dzielnic, Woli, Ochoty.
Pojawią się kolejne szlabany?
- Wolałbym nie tworzyć zamkniętych enklaw. Myślimy raczej nad identyfikatorami i dostosowaniem się mieszkańców do nowych realiów. Poprosimy również o wsparcie służby porządkowe, które będą egzekwować, aby osoby bez identyfikatora mieszkańca, nie parkowały na podwórkach, jak i drogach wewnętrznych czy terenach utwardzonych, które nie są ulicami.
Mam wrażenie, że wiele obaw mieszkańców wobec strefy płatnego parkowania, wynika właśnie z niewiary, że straż miejska poradzi sobie z pilnowaniem porządku, że przepisy nie będą egzekwowane.
- Nie bądźmy pesymistami. Zobaczymy co będzie się działo, a potem adekwatnie zareagujemy. Wiem z doświadczenia, że jeśli straż miejska jakieś miejsce często kontrolowała, to w pewnym momencie ludzie nabrali nawyku, żeby dostosować się do przepisów.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.