Legia przegrała zero do trzech z Chelsea. Co o tym zdecydowało?
- Legia przegrała z bardzo prostego powodu. Różnica między Legią a Chelsea jest ogromna i dzisiaj Chelsea to bardzo boleśnie nam pokazała. Zawodnicy Legii wyraźnie odstawali pod względem umiejętności technicznych i przygotowania fizycznego. Pamiętajmy jakie jest tempo gry w Premier League, gdzie Chelsea zajmuje piąte miejsce, jak dużo wymaga się tam od każdego zawodnika, ile w każdym meczu musi się nabiegać i jak szybko podejmować decyzje. Zawodnicy Legii nie są po prostu na tym poziomie. Dlatego Chelsea mogła sobie pozwolić na wyjście na stadion przy Łazienkowskiej drugim składem.
Legia również nie zagrała w najmocniejszym ustawieniu. Zlekceważyła rywala?
- Nie, nie sądzę. Jedynym niepoważnym kontekstem w tej sprawie jest to, jak długo pozycję dyrektora sportowego obejmował Jacek Zieliński, który, moim zdaniem, wpakował klub w bardzo poważne tarapaty. Na Legii odbijają się też spore problemy w zarządzaniu klubem. Można odnieść wrażenie, że Dariusz Mioduski nie do końca wie, co robi. Miejmy chociaż nadzieję, że przyjście nowego dyrektora sportowego, a raczej powrót Michała Żewłakowa, coś tu zmieni.
Kibicom trudno też pogodzić się z sytuacją, że gdy tak długo mówi się o potrzebie nowego napastnika, klub sprowadza Ilję Szkuryna za 1,5 mln euro, ale kupuje go za późno by mógł zostać zarejestrowany w kadrze meczowej na ten etap Ligi Konferencji... Na boisku nie widać indywidualności. Nie mamy zawodników, którzy błysnęliby wybitnymi umiejętnościami, albo choćby wolą walki.
Jakie są dalsze szanse Legii po tym, co pokazała w pierwszym meczu z Chelsea?
- Legia, lecąc teraz do Londynu, musiałaby dokonać cudu, ponieważ ma trzybramkową stratę. Jeżeli chciałaby grać w półfinale Ligi Konferencji, musiałaby tę trzybramkową stratę odrobić i na dodatek strzelić jeszcze czwartą bramkę, ewentualnie wygrać w konkursie rzutów karnych. No i żadnej kolejnej do tego nie stracić.
Wierzysz w to?
-Przed meczem z Chelsea Legia miała okazję grać z trzema angielskimi drużynami. W żadnym meczu nie była faworytem. A jednak zdołała wygrać z Aston Villą, Leicester i Blackburn Rovers. Zatem nie ma rzeczy niemożliwych. W tym wypadku jednak muszę przyznać, że nie mamy na to szans.
Na stadionie było dziś 29 tysięcy kibiców. Przyszli na mecz Legii z Chelsea, czy tylko na na Chelsea?
- Na pewno, jak zawsze, przyszli wspierać Legię, ale nie da się ukryć, że rywalizacja z takim klubem na pewno wzmogła zainteresowanie. Niestety, wydarzenie, kiedy na naszym boisku pojawia się przeciwnik tak wysokiej klasy, o tak bogatej historii i o składzie pełnym światowych gwiazd, nadal nie zdarza się często.
Jak oceniasz poszczególnych zawodników Legii?
- Warto wspomnieć o "Kapim" - Kacprze Tobiaszu, który miał w sumie kilka dobrych interwencji, pokazał dobry poziom i obronił karnego za co chciałbym mu podziękować. Nie zniósłbym widoku Nkunku, dmuchającego tego balona.
Moim zdaniem Tobiasza nie można obwiniać za wynik całego meczu; myślę, że to obrona nie dojechała. Stanęła zresztą dzisiaj przed bardzo ciężkim zadaniem. Pomocnicy Legii mieli mało do powiedzenia w kwestii tempa gry - ono było dyktowane przez Reece'a James'a czy też Dewsbury-Hall'a. Każda piłka, którą piłkarze Legii próbowali wyprowadzić do przodu była bardzo szybko przejmowana przez naprawdę doświadczonych piłkarzy Chelsea. W pierwszej połowie, choć bramki nie straciliśmy, widać było kompletną dominację zespołu z Londynu.
Pojawiały się momenty, gdy szliśmy do przodu, gdy wychodziło podanie w stronę bramki Chelsea, ale poziom techniczny zawodników Chelsea zdecydował i byli w stanie bardzo łatwo większość akcję zatrzymać i przyjąć piłkę. Nie pomógł nam dzisiaj niestety Maxi Oyedele na którego postawił Goncalo Feio wystawiając go w wyjściowej jedenastce. Z całym szacunkiem, ale pokazał dzisiaj dlaczego nie dano mu szansy w Manchesterze United. Ruben Vinagre zdawał się być zaś niepewny siebie i jakby wyjęty z kontekstu.
Kto, twoim zdaniem, wyróżniał się wśród piłkarzy Chelsea?
- Noni Madueke był dziś bezbłędny. Wszedł w drugiej połowie i strzelił dwie bramki. Skrzydłowy George też pokazał się z niezłej strony. Strzelił pierwszą bramkę, znalazł się w idealnym miejscu. Według mnie, gwiazdą dzisiejszego wieczoru zdecydowanie był Madueke, choć trzeba przyznać że Reece James rozegrał naprawdę fantastyczne spotkanie. Na Łazienkowskiej pojawił się też Cole Palmer, który zwracał uwagę techniką i precyzją podań.
A jak publiczność reagowała na piłkarzy Chelsea?
- Gwizdami, czyli tak, jak powinna. Oczywiście z poziomu sektora gości dobiegały wątłe "Chelsea, Chelsea, Chelsea", czyli jedyna przyśpiewka, którą kibice z Londynu posługują się od wielu, wielu lat. Może w sumie coś jeszcze śpiewali, ale ciężko było usłyszeć. Słychać było tylko Żyletę, ze świetną, jak zawsze, oprawą.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.