To cud, że nie doszło do tragedii! Na przejeździe kolejowym przy ul. Naczelnikowskiej w Warszawie zawodowy kierowca ciężarówki wjechał na tory, lekceważąc czerwone światło, alarm dźwiękowy i opadające rogatki. Zachował się tak, jakby miał prawo jazdy z chipsów, a nie z WORD-u.
Całą scenę jak z filmu grozy zarejestrował monitoring. Dzięki błyskawicznej reakcji dyżurnego ruchu, który obserwował sytuację na ekranie, udało się w porę zatrzymać rozpędzony pociąg. Gdyby nie to – dziś mówilibyśmy o ofiarach.
Ale to nie koniec festiwalu bezmyślności! Kilka sekund wcześniej przez ten sam przejazd przejechał osobowy samochód, również ignorując wszystkie znaki ostrzegawcze. Kierowcy zachowywali się, jakby uczestniczyli w wyścigu, a nie w ruchu drogowym.
Warto przypomnieć: czerwone światło to nie sugestia. To ZAKAZ. Przejazd kolejowy to nie miejsce na testowanie refleksu ani na popisy. To miejsce, gdzie sekundowy błąd może kosztować życie – nie tylko kierowców, ale też pasażerów i obsługę pociągu.
Każdy taki wybryk to jawne igranie ze śmiercią i pogarda dla prawa. A my – zamiast rozkładać ręce – działamy. Każde takie wykroczenie natychmiast zgłaszamy policji. Bo może mandat w wysokości 2000 złprzypomni niektórym, że jazda to nie gra komputerowa, a przejazd kolejowy to nie tor przeszkód.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.