Do szpitala trafił człowiek, który w poniedziałek, przed godziną 21, wpadł do Wisły. Jak twierdzą świadkowie, wyglądał na kompletnie pijanego. Stał, kedwo łapiąc równowagę, na prawym nadbrzeżu, przy drzewie pod Mostem Poniatowskiego i najwyraźniej załatwiał się, gdy zapewne stracił w końcu równowagę i runął do wody.
- Szliśmy nad Wisłą w stronę Mostu Świętokrzyskiego, kątem oka zobaczyłem go, jak stał nad samym brzegiem z opuszczonymi spodniami, chwiał się, a gdy go minęliśmy, usłyszeliśmy głośny plusk - mówi nam Aleks, który wraz ze swoją dziewczyną był świadkiem tego dramatycznego wydarzenia.
- Po paru sekundach wezwaliśmy pomoc. Przez chwilę wyglądał, jakby próbował płynąć, ale potem przestał i tylko unosił się na wodzie - dodaje Anna. - Widzieliśmy jak policjanci z patrolu rzecznego wyciągnęli go na brzeg, potem reanimowali.
Na miejscu szybko zjawili się strażacy i ratownicy medyczni, akcja reanimacyjna trwała dość długo, w końcu żywego jeszcze, jak słyszeliśmy na miejscu, mężczyznę zabrała do szpitala karetka pogotowia. Na brzegu zostały jego rzeczy, w tym butelka wody mineralnej i paierowa torba z chlebem w środku.
Młodzi ludzie byli wstrząśnięci reakcjami niektórych osób, śledzących rozwój wypadków bez żadnego zaangażowania. Gdy oni dzwonili po pomoc, jedna z kobiet skomentowała to jedynie wulgarnym "Utopił się już i ch... z nim". Oby nie wyryto kiedyś tych słów na jej grobie...
Komentarze (0)