Trzy zastępy straży pożarnej, w tym jednostka ratownictwa wysokościowego, dotarły na Suwalską przed godziną 21. Jak dowiedzieliśmy się od oficera dyżurnego stołecznej Państwowej Straży Pożarnej, poderwała ich na nogi wiadomość, że na numer alarmowy zadzwoniło dziecko, wykrzykując przed rozłączeniem się, że pali się w wieżowcu przy ulicy Suwalskiej.
Takich informacji nikt nie lekceważy, więc na miejsce natychmiast zostali wysłani strażacy.
Za strażakami na miejsce dotarli policjanci i to im przyszło dalej pracować, bo strażacy przy Suwalskiej nie mieli zajęcia. Nie paliło się, a telefoniczny alert okazał się beznadziejnym wygłupem. Policjanci zaczęli więc szukać małej autorki zawiadomienia. I znaleźli ją. Teraz 10-latka pozna, niestety, konsekwecje wygłupów. Tym razem na poważnie.
Komentarze (0)