Filip Springer o organizacji Międzynarodowych Targów Książki w Warszawie
- Po raz kolejny “święto książki” w Warszawie - największe targi książki w tym kraju - wyglądają jak prowizoryczne koczowisko przypadkowych, wędrownych kramiarzy sprzedających mydło i powidło. Brakuje tylko typa z małpą na łańcuchu i połykacza mieczy - ocenia pisarz Filip Springer organizację Międzynarodowych Targów Książki, które od czwartku odbywają się wokół i we wnętrzach pałacu kultury.- Mamy w tym mieście kilka centrów targowo-konferencyjnych, mamy też, przypomnę dwa wielkie muzea, które tak się składa stoją obok siebie niemal zupełnie puste z wielkim placem pośrodku. Mamy stadion - dodaje.
- Ma to miasto dwa miliony mieszkańców i metropolitalne ambicje. A “największe święto książki” urządza się tu po raz kolejny na wzór targowisk z wczesnych lat dziewięćdziesiątych z budową, szlifowaniem betonu i ciężarówkami ze żwirem po sąsiedzku. Dykta, kałuże, zimno, cieknące namioty i rozmakające od wilgoci książki.
Pisarz - mimo wszystko - zachęca jednak wszystkich, by przyjść na targi. Jak do tego przekonuje/ Przeczytaj w jego poście poniżej. A o programie Międzynarodowych Targów Książki w Warszawie dowiesz się w artykule WawaNews.
Komentarze (0)