Z danych ZUS wynika, że na koniec 2024 roku aż 433 tysiące osób pobierało świadczenia poniżej minimalnego poziomu. To o 9 procent więcej niż rok wcześniej i aż o 28 procent więcej niż w 2021 roku. Dla porównania, w 2011 roku takich emerytur było zaledwie 24 tysiące. Skok jest więc ogromny i to właśnie on zmusza resort do działania.
Problem nie polega wyłącznie na tym, że świadczenia bywają symboliczne — czasem wynoszą kilka złotych, a zdarza się nawet, że kilkanaście groszy. Jeszcze bardziej absurdalne są koszty ich obsługi. ZUS wyliczył, że przelew bankowy kosztuje średnio 2,71 zł, a w przypadku przesyłki pocztowej operator liczy sobie ponad 10 złotych. Innymi słowy, w wielu przypadkach państwo płaci więcej za dostarczenie pieniędzy niż wynosi sama wypłata. A wszystko dlatego, że obowiązujące przepisy pozwalają uzyskać status emeryta nawet wtedy, gdy ktoś przepracował bardzo krótki czas i opłacił zaledwie jedną składkę.
Dla jednych paradoks, dla innych dramat
Resort zaproponował więc zmianę, która ma ograniczyć ten paradoks. Chodzi o wprowadzenie kwartalnego systemu wypłat najniższych emerytur. W praktyce oznacza to, że zamiast co miesiąc, świadczenia o bardzo niskiej wartości byłyby przekazywane raz na trzy miesiące. Ministerstwo przekonuje, że taka korekta pozwoli zaoszczędzić na kosztach administracyjnych, a jednocześnie nie pozbawi seniorów żadnych praw wynikających ze statusu emeryta. To ważne, bo oznacza, że wszystkie przywileje – zniżki czy prawo do dodatkowych świadczeń – pozostałyby bez zmian.Pomysł jednak nie wszędzie spotyka się z entuzjazmem. Wielu ekspertów ostrzega, że choć system kwartalny brzmi racjonalnie na papierze, w praktyce może skomplikować życie emerytom. Seniorzy są przyzwyczajeni do comiesięcznego rytmu i planują wydatki właśnie w oparciu o regularne wpływy. Nawet jeśli to tylko kilkadziesiąt złotych, świadomość, że pieniądze pojawią się co miesiąc, daje poczucie bezpieczeństwa. Zmiana na wypłaty raz na kwartał oznaczałaby, że starsze osoby musiałyby rozciągnąć swoje finanse na dłuższy czas, co nie zawsze jest łatwe.
Co więcej, pojawiają się obawy, że problem nie dotyczy wyłącznie osób z symbolicznymi świadczeniami. Niektóre propozycje sugerują, że w kwartalny system mogłyby wpaść również osoby pobierające około tysiąca złotych miesięcznie, a to już oznacza realne problemy z bieżącym planowaniem domowego budżetu.
Na razie rząd prowadzi analizy i konsultacje
Jeśli projekt zostanie przyjęty, zmiany mogłyby wejść w życie w 2026 roku. Do tego czasu trwa jednak debata, w której ścierają się dwa argumenty: z jednej strony zdrowy rozsądek i potrzeba ograniczenia kosztów administracyjnych, a z drugiej realne życie setek tysięcy starszych ludzi, dla których comiesięczny przelew to nie biurokratyczna formalność, lecz fundament poczucia stabilności.Trudno nie odnieść wrażenia, że w tej dyskusji równie ważna co ekonomia jest empatia. I że jeśli rząd rzeczywiście chce „uporządkować” system, powinien pamiętać, że w grze są nie tylko grosze z budżetu, ale i codzienny spokój seniorów.
Komentarze (0)