Synoptycy ostrzegają, że już od czwartku niż genueński może przynieść ze sobą ekstremalne opady deszczu, miejscami nawet do 150–200 milimetrów deszczu w krótkim czasie. Najbardziej zagrożone są rejony południowej Polski, gdzie warunki sprzyjają tworzeniu się nawalnych opadów. Eksperci uspokajają jednak, że obecna sytuacja hydrologiczna nie przypomina tej z roku 2024. Groźba wielkiej powodzi nie jest realna, choć punktowe podtopienia i lokalne utrudnienia wciąż są możliwe.
Niże genueńskie powstają w wyniku spotkania ciepłego, wilgotnego powietrza znad Morza Śródziemnego z chłodnymi masami z północy. Nad Alpami dochodzi wtedy do wymuszonego unoszenia powietrza, co wyzwala gwałtowne parowanie i kondensację. To właśnie dlatego opady związane z tym typem niżu bywają tak intensywne. Charakterystyczny jest również ich szlak – najczęściej przechodzą przez Austrię i Czechy, a następnie kierują się nad Polskę. To tzw. trajektoria „Vb”, którą meteorolodzy znają od lat.
Historia pokazuje, że tego typu zjawiska potrafią przynieść dramatyczne konsekwencje. We wrześniu 2024 roku niż genueński nazwany Boris wywołał jedną z największych powodzi ostatnich lat. W Sudetach i Jesenikach odnotowano wtedy nawet ponad 400–500 milimetrów deszczu w ciągu kilku dni, co przełożyło się na katastrofalne wezbrania rzek.
Skutki były tragiczne
Życie straciło co najmniej 26 osób w Polsce, Czechach, Austrii, na Słowacji i w Rumunii, a straty materialne liczone były w miliardach euro. To nie pierwszy taki przypadek – również powódź tysiąclecia z 1997 roku oraz późniejsze kataklizmy z 2010 i 2014 roku miały związek z niżami genueńskimi.Warto zwrócić uwagę, że naukowcy coraz częściej łączą nasilenie skutków tych zjawisk ze zmianami klimatycznymi. Raporty wskazują jednoznacznie, że opady w Europie Środkowej stają się coraz intensywniejsze, a ryzyko powodzi rośnie. O ile jeszcze kilkadziesiąt lat temu podobne epizody zdarzały się rzadziej, o tyle dziś pojawiają się częściej i z większą siłą, co stanowi wyzwanie dla infrastruktury i systemów zarządzania kryzysowego.
Dla Polski oznacza to konieczność zachowania czujności. Nadchodzący niż nie wywoła katastrofy na miarę 2024 roku, ale jego skutki mogą być odczuwalne szczególnie w regionach górskich, gdzie deszcze najłatwiej prowadzą do lokalnych powodzi błyskawicznych. Każdy taki epizod przypomina, że klimat Europy Środkowej staje się coraz bardziej podatny na ekstremalne zjawiska.
Komentarze (0)